poniedziałek, 2 września 2013

Po gruzach do celu

30/08-01/09

źródło: Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, Księga Rzemiosł



dgruzowywanie poziomu piwnicy wraz z wszystkim tym, co w niej zalega od początku zapowiadało się na mało spektakularny (bo żmudny i długotrwały) etap. Z pewnością odgruzowywanie stało się pierwszym takim, jak dotąd, zabójczo męczącym etapem. Zwłaszcza, że zwalonego i zakleszczonego pod własnym ciężarem w piwnicy gruzu w postaci zawalonego dachu, obu stropów z polepą i wypełnieniem było skromnie licząc około 75 m3. Metr sześcienny gruzu w zależności od składu to 0,9t-2,6t. Ten akurat jest dosyć spoisty, więc przyjąłem ok 1,4t na m3. To daje w sumie ok 90-105t gruzu do wyniesienia z piwnicy wiaderkiem i wrzucenie na przyczepę. Ta przyczepa, z której korzystam, ma ładowność 3,5-4,5t. 

Przyczepa prawie pełna.
 
To oznacza, że takich przyczep do zapełnienia i wywiezienia jest około 22-24. Póki co mam 9 przyczep odhaczone. 9 przyczep - 38t gruzu w 4750-ciu! wiadrach wygrzebanych z rumowiska, przebranych i wrzuconych na przyczepę. Gruz z takiej przyczepy trzeba jeszcze rozplantować w miejscu docelowego, uzgodnionego "zrzutu".

W miniony weekend po raz kolejny zmierzyłem się z siłami natury i zbyt szybko upływającym czasem.
Taktyka, którą stosuję w Dalkowie a w zasadzie kreująca ją rzeczywistość, zasadniczo skupia się na jednym: dwóch wyjazdach trzy lub czterodniowych na miesiąc. To dodatkowo przedłuża realizację całego etapu. W końcu, jak długo można pisać o tym samym? Jak długo można wciąż robić to samo? Jak długo?
Ostatnio dotarło do mnie, że nie tylko tym razem, ale przez wiele kolejnych nie uda mi się jeszcze zrobić wszystkiego. 
Taki widok mam przed oczami za każdym razem od początku tego roku:


Poczułem się wyeksploatowany i naprawdę zmęczony tym wszystkim. Poza naprawdę ciężką pracą fizyczną jest jeszcze jedno; praca ta prowadzi na dno.
Tym dnem jest granica, po przekroczeniu której dopiero trzeba się będzie porządnie odbić, żeby rozpoczęła się prawdziwa od-budowa. Oby udało mi się do niej dotrzeć!

Ten mur z gruzu przed oczami zaczął się budować także w moim umyśle. Zacząłem zastanawiać się, czy Ci Wszyscy, którzy mówili mi, że pięćdziesiąt lat mi nie wystarczy, żeby wieżę od-budować, nie mieli przypadkiem racji? 
Zwątpiłem. 


Przez chwilę chciałem rzucić to wszystko, odwrócić na pięcie i pójść ...gdziekolwiek indziej.



Dotychczas jednak zazwyczaj bywało tak, że kiedy dostawałem tzw. szansę łapałem okazję. To w sumie normalne. Mam cel ale nie biegam po trupach. Wszystko o czym piszę staram się przeżyć. Najpierw przeżyć potem przeżuć, może wtedy ktoś uwierzy.
Rozpaczliwie zacząłem szukać motywacji. Jakiegoś zaczepienia, choćby o brzytwę, byleby nie utonąć w tej ruinie! 
I wtedy pojawił się Andy.
Jego reakcja w odniesieniu do położenia w jakim postawiło go życie przywróciła mi nadzieję.



Red dopowiedział jeszcze, że wszystko sprowadza się do prostego wyboru. - Naprawdę, mówił
Zajmij się życiem albo umieraniem.  
Ten Fragment jego wypowiedzi streścił wszystko. To chcę mieć w pamięci za każdym razem, kiedy będzie tak, jak teraz. 


Zaświeciło się światło w tunelu. Dosłownie. 

Zdjęcie z komórki o 5.30 nad ranem

Minioną sobotę (31/08) rozpocząłem pobudką o 5.30. A że w wojsku nie byłem, to zadanie było wyjątkowo trudne. Chwilę później rozpocząłem pracę. Do godziny 21.00 blisko dwie przyczepy gruzu wpisałem na swoją listę krwawicy do odhaczenia.










Oczywiście na koniec dnia teren zamieciony, czysty. Gotowy na kolejną akcję weekendową. Tylko w takich warunkach można zacząć wszystko jeszcze raz.



Front odgruzowywania posunął się znacząco do przodu.
Wreszcie poważnie zagroziłem własnemu poczuciu rezygnacji i zniechęcenia, które towarzyszyło mi od jakiegoś czasu a jakoś szczególnie przez całe piątkowe popołudnie i sobotnie przedpołudnie.

Rozpocząłem długą przygodę z wieżą. Podróż, której rozstrzygnięcie jest niepewne. Teraz widzę, że optymizm musi być ciągle karmiony nadzieją. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć do tej granicy po przekroczeniu której jest prawdziwa od-budowa. Mam nadzieję, że uda mi się podnieść staruszkę wieżę z kolan. Mam nadzieję.



Od-gruzowywanie c.d.

16-18/08/2013



aległy raport z ostatniej wizyty będzie krótki jak sam wyjazd. Rozpocząłem ostro. Kosa zawsze odpowiednio mnie nastraja.
 

Później, niezwłocznie zabrałem się do Hard work'u.
Wreszcie usunąłem z wnętrza wieży samosiejki drzew i pozostałości zawalonego dachu.



Mniej więcej 1/3 dachu została jeszcze przysypana gruzem. Ale i na nie przyjdzie czas.


Kolejne wyniesione z piwnicy wiadra gruzu uzbierały się na dwie wywiezione w ten weekend przyczepy.


Wg moich wyliczeń mniej więcej 1/3 gruzu jest już przebrana i wywieziona.



Dla porównania wcześniej to wyglądało tak:


Wprost proporcjonalnie przybywa materiału do od-budowy:








W niedzielę z wizytą przybył człowiek zwany Bizonem.


Koniec weekendu jak zwykle uwieńczony został porządnie wysprzątanym i zamiecionym obejściem. Po minie tego gościa w kapeluszu widać wyraźnie, że czas najwyższy kończyć z odgruzowywaniem.
Kolejny weekend z wieżą 30/08-01/09.