środa, 12 października 2016

Staruszka w rozkwicie

12/10/2016


satysfakcją, ale i w poszukiwaniu dalszej motywacji podczas tej depresyjnej październikowej słoty spoglądam wstecz. Nic tak nie podnosi na duchu, jak widok efektów ciężkiej pracy. 
Oby wreszcie się rozpogodziło!
Październik wytoczył ciężkie działa wprost w kierat walki z materią i czasem
Szczęście, że wrzesień był tak bardzo sierpniowy, jakim sierpień tego roku niestety nie był;)
Szczęście, że nie zabrakło dyspozycji siły i determinacji
Szczęście, że nie zabrakło rąk do pracyaśnie we wrześniu, bo teraz z zaawansowaniem prac bylibyśmy daleko w polu. Nieszczęście w szczęściu polega na tym, że wciąż wszystko zależy od pogody i dach wciąż wisi jedynie w powietrzu. 
Wciąż nie wiadomo, czy zdążymy na czas z przygotowaniami i czy Staruszka wreszcie odzyska swój dach nad głową.
Ale o tym później. 
Podczas takich, jak teraz przestojów, oglądam się za siebie, żeby zobaczyć jak bardzo gorzej było kiedyś
Ten kikut poniżej to odchylona od pionu pozostałość po narożniku i ścianie północnej z zamurowanym oknem i zerwaną krążyną nadproża.
 


W zeszłym roku narożnik powstał z kolan a ścianę udało się przywrócić do pionu:

 

Ostatnimi czasy odbudowaliśmy krążyny i nadproża przywróconego do życia okna ściany północnej:




 

Staruszka w XIXw. przeżyła niewielką przebudowę. Przyniosła ona kilka nowo pobudowanych krążyn i gzymsy koronujące. No i oczywiście nowy dach.
Właśnie powoli zbliżamy się do zakończenia etapu z roku 1853.


Ściana południowa (frontowa) zupełnie niedawno wyglądała tak:




Okazało się, jak przy każdym zresztą fragmencie murów, że oczyszczanie pozostałości po ludzkiej ignorancji kosztuje wiele. Każdorazowo towarzyszące rozbiórki uszkodzonych, zmurszałych fragmentów nie mają końca.


W tym przypadku powstała kolejna dziura nad prawym oknem i spory ubytek zwieńczenia muru. Uszkodzone fragmenty leżały na wypłukanej zaprawie, jak na warstwie piasku.


Dodatkowo okazało się, że cały fragment ściany pomiędzy oknami chwieje się, jak słomka na wietrze. Naprędce zespawaliśmy kilka rur stalowych i zrobiliśmy tymczasową podporę usztywniającą.
Wreszcie można było zacząć montaż szalunku krążyny i konstrukcję nadproża. 
Żeby wrażeń było mało, to ujawnił się kolejny drobiazg, o którym Staruszka również nie raczyła wspomnieć nigdy wcześniej a mianowicie taki, że każda krążyna znacząco różni się od kolejnej długością. Do każdej zatem trzeba było konstruować nowy szalunek lub bezpowrotnie przebudowywać istniejący. 
Taka to ekstrawagancka Staruszka Wieża!









Kolejne krążyny rodziły się w coraz większym bólu i rosnącym zwątpieniu, aż w końcu udało się dobrnąć do końca i rozpoczęliśmy etap, który swoją efektownością i klasycznym pięknem zachwycił mnie kompletnie - odbudowujemy gzyms koronujący.







I jeszcze poniżej jedna mała reminiscencja z cyklu "przed" i "po", czyli dlaczego nie watro zbytnio przejmować się teraźniejszością i dlaczego przeszłość z perspektywy czasu wydaje się być taka romantyczna;)



Rozpoczął się czas drugiej młodości Staruszki - Złoty wiek. Czas wielkich wzruszeń ochów i achów a za kierat, który zaserwowała nam Staruszka przy odbudowie nadproży i krążyn nagrodzeni zostaliśmy porywającą, odmładzającą euforią i zapałem do dalszej pracy.


Ps.

W tak zwanym międzyczasie, któregoś wieczoru druga ściana szczytowa tajemniczego budynku sięgnęła wreszcie szczytu:


a ostatnie słoty sukcesywnie domykają tymczasowo wszelkie weń dziesiątki otworów drzwiowych i okiennych.