piątek, 11 kwietnia 2014

Never tell me the odds


03-05/04/2014






Wystarczy.
Teraz kiedy widać już cokolwiek, czyli kompletne dno - powinno być łatwiej.
Ponoć kiedy człowiek odbije się już od dna zawsze jest łatwiej.
I faktycznie!
Ostatni z załączonych obrazków pokazuje rzeczywiste dno.
Ostatnia, prawie pełna przyczepa gruzu wyjechała! Teraz mogę odtrąbić, że dno jest wreszcie kompletne! Pozostała jeszcze ostatnia, spora hałda cegieł do oczyszczenia, wyniesienia i ułożenia na zewnątrz. Do tego widowiskowego zdarzenia doszło we czwartek. Licznie zgromadzony tłum w osobach Franka i mnie uczcił tę chwilę minutą zdziwienia.
Zdziwienia - bo wizualnie niewielki kopczyk gruzu, który pozostał po ostatnim razie zajął nam dobre 4 godziny zanim prze-teleportował się do przyczepy i wyjechał.

Pogoda zachwycała na zachętę, niestety tylko pierwszego dnia! Tą właśnie, dobrze zapowiadającą się pogodą zwiedzion, przyjechałem   podjąwszy decyzję o wyjeździe właściwie z dnia na dzień.

Od początku wszystko działo się jakoś niemrawo. Zachmurzenie, wiatr a w końcu i deszcz, kompletny brak słonecznej witaminy D coraz bardziej demolował moje wyobrażenia o tym, jak to miało być fajnie. Do tego wciąż te zimne noce w namiocie. Nie lubię!
Tego samego dnia udało nam się jeszcze wykonać jakieś prace:




Tu mieszkała rodzinka jakiś ptaszków kamikaze. A już myślałem, że to tylko ja taki jakiś dziwny jestem.


Rano wstawać nie chciało mi się jak cholera. Do tego deszcz, który po całej piątkowej nocy przedłużał się aż do 10:00 rano w sobotę zadziałał jak paralizator! Nie mogłem się ruszyć. Nie tak miało być! Dałem się zwieść kalkulacjom. Obliczyłem szanse na dobrą pogodę ...i dałem się zwieść.
"Never tell me the odds" - pomyślałem.


Dobrze, że pojawił się Franek.
Nie mogłem zostawić Go z tym wszystkim samego, więc wyczołgałem się z namiotu.
Wciąż jednak mam silne, wyuczone poczucie obowiązku pracy, które tak bardzo nie leży w mojej naturze. Czasami przysłowiowo "zmarnowany czas" potrafi dać tyle odpoczynku i radości. Ja każdorazowo, gdzieś podświadomie, wykorzystuję dzień maksymalnie, ale nie tym razem! Nie tym razem;)
Chociaż nie powiem, coś tam udało się, jak zwykle pobudować.
Wyobraziłem sobie, że to rusztowanie mogłoby być 3-piętrową sceną teatru w plenerze. Widzowie, zasiadający na krzesłach kompletnego dna widok mieliby naprawdę przedni! 
Może trzeba będzie kiedyś spróbować?




W lutym silnie powiało w Dalkowie. Wiatr zniszczył (po raz kolejny) część pokrycia daszku wieżyczki klatki schodowej - tę od strony wnętrza wieży. Ta strona dachu była dotychczas kompletnie niedostępna. Poprawiałem to pokrycie, które najpierw wykonane z folii a później z papy, wciąż odfruwało gdzieś w las przy ostrych powiewach. W końcu postanowiłem odgruzować część piwnicy - właśnie tę część, gdzie teraz stoi świeżo pobudowane rusztowanie wewnątrz, żeby po rusztowaniu dostać się na szczyt mojej pięty achillesowej;) I proszę, rok kieratu w kopalni gruzu i właśnie odzyskałem nie tylko kawałek kompletnego dna w piwnicy ale ją całą. No i za jakieś dwa tygodnie powinienem wreszcie uporać się z daszkiem wieżyczki. Do staruszki wieży trzeba mieć cierpliwość. 
Ignacy Kraszewski mawiał, że ..."nigdy powolniej nie dościgamy celu, jak gdyśmy go już najbliżej. Naówczas zdaje się, że on ucieka szydząc z niecierpliwości naszej, przed nami".



Na koniec, po tym, jak udało się spędzić dwa wieczory przy ognisku o suchej nitce, stwierdziłem, że nie było jednak aż tak źle. Do domu odjeżdżałem z bardzo pozytywnym nastawieniem i przeświadczeniem, że następnym razem to chyba uda mi się zrobić już wszystko;)


Na koniec prezent: Fireplace screensaver. 

Mój codzienny Dalkowski relaksator wieczorny.

Jam to, nie chwaląc się sprawił;)

 


13 komentarzy:

  1. Oooo, to widze ze nie tylko ja mam chwile wiosnnego osłabienia, tak typowego na wiosne po uprzednio wykonanej wielomiesięcznej pracy. Pewnie wraz ze wzrastająca temperatura w tym samym tempie wszystkie zwatpienia miną i pojawi się normalne racjonalne działanie , juz niestety z mniejsza iloscią emocjonalności. Chociaż niekoniecznie :). Ale pora chyba nam wygrzebać całą pokorę i mocno sie jej trzymać. Zycze więc (i sobie też) cierpliwości i wytrwałości :). Jest dobrze i będzie dobrze. Temperatury za dnia powyżej 12 stopni ale tez nie za wiele wyższe powoduja że nasz silnik biologiczny ma dobre chłodzenie, to i mozna popracowac. tak więc ja osobiście nie śpiesze sie do wyższych od tej temperatur. A co do pogody to korzystam z sat24.com/pl gdzie i temperature i wiatry i deszcz i chmury pokazuja na cały tydzień i się jeszcze na tych prognozach , poprawnie odczytanych nie zawiodłem. Polecam. Z pozdrowieniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Dalkowie mówią, że po zimie to i koń słaby;) Tak sobie dyskutowaliśmy stawiając rusztowanie z Frankiem, że przydałoby mi się coś bardziej trwałego niż namiot w Dalkowie. Wieża wciąż wymaga bardzo pilnych prac, ale coraz bardziej dociera do mnie, że zaplecze od-budowy nie może być aż tak mobilne jak teraz. W czerwcu chciałbym pobudować niewielką drewnianą chatkę z piecem - kozą i jakąś niewielką pryczą drewnianą. Pozdrowienia!

      Usuń
  2. Panie P. dlaczegóż nie otworzyłeś ruchu turystycznego do tej pory? Każdy turysta kupiłby sobie przysłowiową cegiełkę, sam załadował pamiątkę i wywiózł do domu. Dno szybciej byś zobaczył i jeszcze jakiś pieniążek na dnie kieszeni by się pojawił :) Tylko co na to Franek i jego przyczepa? Nie było by co robić... nawet rąk w kieszeniach nie można by trzymać bo monetą wypełnione!

    Ruszta piękne! Całkiem jak drabina z piekieł czeluści do niebios bram!

    Pozdrawiają zabłoceni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.
      Jak człowiek pomyśli to i znajdzie się zaraz rozwiązanie...
      Pieniążek na przyczepę a ręce w kieszeniach ;)

      Usuń
    2. Wygląda na to, że tak się w pracy zatraciłem, że o godziwym zarobkum zapomniał:) Ale jeszcze nic straconego. Większość gruzu jest do odzyskania. Wszakże leży na drogach wokół wieży. I to potwierdziłoby popularną od jakiegoś czasu w tym kraju maksymę, że u nas to pieniądze leżą na ulicy. Można by go zwieźć z powrotem i wtedy zacząć akcję przywrócenia Dalkowowi ruchu turystycznego.

      Usuń
  3. ..... już wszystko zrobić - to się chyba nigdy nie uda. Krok po kroku i cierpliwość wielka.
    Sprawiłeś radość i uciechę, nie chwalący się. Miło było przy takim ogniu!

    OdpowiedzUsuń
  4. ;) "..następnym razem uda mi się zrobić już wszystko" - to moje wielce pobożne życzenia, które składam czasami sam sobie. W różnych okolicznościach je składam. Czasami, kiedy sprawy mają się dobrze i jestem zadowolony z postępów prac i jestem dobrej myśli. Czasami, kiedy jest beznadziejnie; nic nie jest tak, jak być powinno i chcę sobie dodać otuchy. Czasami jest to po prostu absurdalny żart, wyrywający się z serca podczas pisania bloga a czasami w końcu marzenie z nadzieją ...jak to dobrze byłoby znaleźć się właśnie gdzieś tam, przy końcu. Tuż tuż nieopodal porannej kawy, którą wypiję sobie stojąc przy oknie, powiedzmy na poddaszu. Stamtąd będzie najlepszy widok na okolicę:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadłam tutaj na chwilę i oczom nie wierzę! Jakie piękne dno! Wiedziałam,że dasz radę.
    JESTEŚ WIELKIM HURRAOPTYMISTA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wpadłem do Dalkowa na chwilę jakieś 3 lata temu i teraz też oczom nie wierzę;) Teraz wiem, że osiągnięcie dna czasami jest potrzebne. Ja swego czasu zdecydowanie tego potrzebowałem, żeby teraz docenić w tej prostocie jego piękno.

      Usuń
  6. Czekam niecierpliwie na kolejne relacje z odbudowy wieży. Ogromnie Ci kibicuję. Podczytuję dziennik od dawna, choć dotąd się nie odzywałam. Jestem pod wrażeniem Twojej odwagi, fantazji i pracowitości. Robisz coś wielkiego, wspaniałego. Nie poddawaj się i nie wątp w to co zacząłeś. Życzę Ci siły, uporu i tego wszystkiego, co pozwoli spełnić Twoje marzenie :) Iza z wielkopolska-country

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki komentarz to dla mnie, jak przysłowiowa woda na młyn ;) Jest zdolny nakręcić odpowiednie tryby. Motywuje i zobowiązuje. Tego mi było trzeba:) pozdrawiam.

      Usuń
  7. Wow to jest mega. Ja bym jednak wprowadził tam trochę nowoczesnosci. Np obmuraował bym ubytki w murach np skałką lubuską był by to fajny akcent. Przy okazji nie zabił by charakteru miejsca

    OdpowiedzUsuń
  8. nawet nie wiedziałem, że taki coś można zrealizować ;) pomysł godny uwagi i pochwały :D

    OdpowiedzUsuń