środa, 21 grudnia 2016

...coś widać

21/12/2016

eskowanie siłą rozpędu, zagłuszającą kolosalne już zmęczenie, wystartowało i po niewielkich perypetiach - przy asyście nocnej lampy zostało oddane do użytku którejś z minionych niedawno nocy. Rzecz o tyle jest ciekawa, że efekt tej pracy daje ogląd na to co będzie i jak będzie wyglądać. 




 Dach przybrał na wadze i teraz wreszcie zaczęła się rysować jego forma.

...a i wnętrze poddasza nabrało charakteru. W zasadzie ostatecznego albowiem poza impregnacją nie zamierzam bardziej ingerować w jego treść.




Powłócząc nogami i słaniając się z jednego końca połaci na drugi, zrobiłem jeszcze izolację przeciw-wodną i ołaciłem całość na zimę, żeby Staruszce już nigdy na głowę nie kapało!
...takie niewielkie Mikołajkowe zobowiązanie;)




wtorek, 6 grudnia 2016

W te i wewte

06/12/2016

 ą dwie takie rzeczy, które wkręcają mnie kompletnie.
Jedna z nich przenosi mnie myślami do odległej przyszłości a druga do odległej przeszłości. Obie są dziełem wspaniałym i obie oddziałują bardzo mocno na moją wyobraźnię. Obie pochłaniając mnie w danej chwili pozostawiają mnie kompletnie oderwanego od rzeczywistości i nie wywołują wrażenia zmarnowanego czasu. 
W przyszłość podróżuję z  "Blade Runnerem"
a daleko w przeszłość przenoszą mnie właśnie spotkania ze Staruszką. 
Blade Runner jest kapsułą wirtualną, teleportującą mnie w przyszłość - niebotycznym odlotem w inny świat z fabułą, muzyką, scenografią i reżyserią wznoszącymi w inne wymiary.
Za każdym razem ta sama absolutna hibernacja!
Cyt:
"...dziwne uczucie żyć w strachu, co?
Tak właśnie wygląda życie niewolnika.
Widziałem rzeczy, którym wy ludzie nie dalibyście wiary.
Statki w ogniu w okolicach Pasa Oriona.
Widziałem promienie kosmiczne jak ...
błyszczały w ciemnościach przed wrotami Tannhausera.
Wszystkie te chwile zostaną utracone w czasie
jak łzy w deszczu..."
A Staruszka? ...jest kapsułą rzeczywistą - odlotem namacalnym, prawdziwym.
Ostatnio coraz bardziej urzeczywistnia się niemożliwe i ta właśnie - rzeczywista kapsuła, przenosi mnie coraz dalej, dalej w przeszłość. Cudownie!












środa, 23 listopada 2016

Lepsze dni;)

23/11/2016

epsze czasy nadeszły. Nastało babie lato, i chociaż to wszystko tylko na chwilę, to tak właśnie zapamiętam ten rok. Poprawa pogody przyniosła znaczny wzrost efektywności pracy. Staruszka ma teraz tak "wyprowadzone" i poodkurzane zakamarki, jakich nie miała od co najmniej pięciuset lat;) To cieszy - zwłaszcza Staruszkę(ponoć nocami niesie się po okolicy echo radosnych pomruków Wieży). Zainstalowaliśmy kołnierzyk na umęczonej szyi Staruszki okrasiwszy go wielobarwnymi ceglanymi cekinami:



Kto by pomyślał, że jeszcze raz kiedyś tak to wszystko będzie wyglądało.
W środku niewidoczne wzmocnienie, które zalane spoiwem na długo pozwoli Staruszce zapomnieć o tym, co przeżywała przez ostatnie dekady.







Jutro od rana lejemy beton w te subtelne kanaliki:



A w międzyczasie dobraliśmy się wreszcie do zapomnianej wieżyczki klatki schodowej, która, o czym doskonale wiedzieliśmy, również od dawna domagała się naszej atencji.


Wisienkę zostawiliśmy sobie na koniec. Jej smak pozostanie na długo, bo znacznie więcej jest tu do zrobienia, niż z pozoru wyglądało. Ale teraz pogoda tak dopisuje, że nikt się kieratem nie przejmuje.


Po niedzieli rusza montaż obu dachów.

środa, 16 listopada 2016

Pogoda pod psem

16/11/2016

Choć dzisiaj temperatura na plusie to dość podle było ogólnie. Psa by z domu nie wyrzucił. My jednak zaatakowaliśmy. Deszczu, szarzyzny i ponurej, wisielczej aury mam już dość kompletnie. Stąd właśnie ostatnio każda akcja na budowie jest dla mnie jak walka. Bój śmiertelny z przeciwnościami wszelkiej maści. Do tego walka z czasem, bo terminy u Ministra nieubłagane.
Muszę przyznać, że w chwili obecnej do pracy motywuje najbardziej ta właśnie Ministerialna umowa. Deszcz nie deszcz a ona magnetyzuje niemiłosiernie.
A skoro tak, to efekty jakieś muszą być.
Dzisiaj pakowaliśmy podciąg i belki stropowe na górę - tj pod dach.



Bez dźwigu się nie obyło, chociaż my oczywiście początkowo zakładaliśmy, że wciągniemy belki na szczyt "ręcznie", wciągarką linową - a co!
Dźwignęliśmy w górę podciąg drewniany i od razu nam przeszło.


Przyjechał dźwig z Famaby rocznik 1985;) i wtedy wszystko poszło już dość gładko. Po godzinie cały strop mieliśmy już na górze.Teraz oczywiście masa "zabawy" z poziomowaniem ustawianiem, montażem etc, ale kilkusetkilogramowe belki są już na swoim miejscu i to się liczy.



To pierwszy etap montażu konstrukcji dachowej. 
Jak pogoda dopisze, to w przyszłym tygodniu zalewamy wieniec i 29/11 ruszamy z montażem więźby.
Oby!


niedziela, 13 listopada 2016

Jesień, której nie było

2016/11/12

pieszę z pocztówką jesienna z Dalkowa, ale jakbym się nie spieszył i tak nie bardzo wiem - o jaką jesień chodzi? Wszakże w tym roku jesieni nie było prawie wcale, w każdym razie tej "złotej polskiej" na pewno. Deszcz, szarówa i chłody jak cholera. Na pocztówkę jesienną nie było po prostu szans.
Za to jest teraz - u progu klimatycznej zimy.  
 


Jakby tego było mało - Staruszka Wieża zamówiła sobie dach nad głową z terminem na rok BIEŻĄCY. Z naciskiem na BIEŻĄCY. Teraz, z coraz większym poślizgiem (już prawie, po lodzie) i niecierpliwością Wieża oczekuje jego narodzin

Końcowa ultrasonografia płodu wygląda mniej więcej tak:



W najbliższy wtorek wszystko ma się zacząć! Najpierw dostawa i montaż drewnianego podciągu i belek stropowych nad pierwszym piętrem. Belki trzeba będzie jeszcze obmurować i wówczas te stanowić będą podwalinę dachu....a pogoda nie rozpieszcza. Na szczęście przymrozki chwilowo odpuściły, więc jest git i wciąż jeszcze wszystko udać się może.

 

Tymczasem pokończone kilka dni temu gzymsy elegancko się prezentując podkreślają godną uwagi prostolinijność Staruszki. Ona sama chwilowo zdaje się być szczerze zdziwiona (jak na "Krzyku" Muncha) tym faktem, że na jej tak niegdyś powykrzywianych, niczym od reumatyzmu murach,ta sztuka się udała...i powstał taki oto...koronujący gzyms. Wdzięczności za to Staruszka mi teraz nie skąpi;)


...ach, jak ja lubię robić sobie takie małe fotograficzne retrospekcje, jak ta poniżej. To mnie nieustannie ustawia pozytywnie do całego tematu. Zwłaszcza teraz, kiedy pogoda taka do d...y. Na co dzień po prostu postępów prac nie widać prawie wcale a tak - proszę! ...ile roboty zrobione;)




...noooo, więc jesień była piękna tego roku. Nawet udało mi się ją raz namierzyć:


I tyle było jesieni. Cóż, taka karma - jak to mawia niejaki Bizon.

Postscriptum

Chatce "Ponurego Kosiarza" też coś skapnęło w tym roku. W jakimś kompletnie niezidentyfikowanym międzyczasie wprawiłem dwie pary okiennic. Ponury Kosiarz dawno nie gościł w Dalkowie zatem drzwi wciąż wymagają dopieszczenia;). Pozostało jeszcze kilka obróbek dekarskich i oczywiście pokrycie daszku ma się rozumieć. 


Post Postscriptum

Moim sąsiadom także - no może nie skapnęło a raczej się dostało, nad czym szczerze ubolewam i na łamach niniejszej dykteryjki serdecznie przepraszam. A za co? JOni wiedzą najlepiej. Wszakże do dziś nie wymyślono jeszcze tłumika do szlifierki kątowej.
 
Post Post Postscriptum

...a ja z coraz większym spokojem i opanowaniem patrzę w bliżej nieokreśloną przyszłość zachowując oczywiście pełną trzeźwość umysłu;)