15-18/11/2012
Kolejny wyjazd do spowitego mgłą Dalkowa wprowadził odpowiedni nastrój. Lubię wieżę w takiej scenerii. To świetne tło dla takiej zmurszałej, pochylonej staruszki. Co prawda moim celem jest rewitalizacja, jakiej nie powstydziłby się dobry chirurg plastyczny - specjalista od ujmowania lat, ale na dziś, na ten zimny mocno już zaawansowanej jesieni czas widok wieży zatopionej we mgle to było coś czego mi było trzeba.
15/11/2012
No dobrze, Dalków nie jest pępkiem świata, więc może nieco poniosła mnie fantazja z tą mgłą w kraju Piastów. Dowiedziałem się ze sprawdzonych źródeł, że np we Wrocławiu mgły wtedy nie było;)
Ja jednak chciałem wtedy wierzyć, że wszędzie powiało Hitchcockowską mgłą.
Jedna z definicji mówi, że mgła to cyt. "zawiesina mikroskopijnych kropelek wody unosząca się nisko nad ziemią w postaci obłoku utrudniającego widoczność".
Utrudniającego widoczność! to właśnie słowa klucze! tego mi było trzeba bo we mgle wieża staje się nieco abstrakcyjna, niedopowiedziana, więc można skonkludować ją jako dzieło skończone-nieskończone. Jak jeszcze do tego zmrużyć porządnie oczy, to nie widać tak wyraźnie jak wiele jest jeszcze do zrobienia;) a to dobra motywacja do pracy, szczególnie kiedy na zewnątrz -2 Celsjusza.
Linie, ich granice zacierają się i dzięki temu można odnieść wrażenie obrazu pełnego (szkoda, że zdjęcia robiłem, jak zwykle zresztą swoją starą, kilkuletnią nokią, ...a może i dobrze;).
W każdym razie, korzystając z dobrodziejstw trzymającej w napięciu aury z przyjemnością dokumentowałem postępy w pracy.
Plan nadrzędny zakładał
bezwzględne osłonięcie dachu wieżyczki klatki schodowej i ścian wzdłuż
rusztowania coby zimą nie mokły i nie marzły za bardzo. Zależało mi też na odgruzowaniu
terenu zwaliska wzdłuż zachodniej ściany, żeby co lepszy materiał posegregować i
odzyskać.
16/11/2012
Jedyną niewygodą pracy w codziennej mgle połączonej z ujemną temperaturą był fakt, że podesty rusztowania były śliskie jak cholera. Do południa, każdego dnia byłem pogodzony z życiem. Później wraz ze wzrostem temperatury myśli oswajały się z rzeczywistością i zaczynało mi się spieszyć, bo jak zwykle, żeby zrobić wszystko czasu jest akurat za mało.
Trzeba było wejść na gzyms wieży, żeby zdjąć dachówki z łat. Na tym poziomie efekt Vertigo dawał o sobie znać, mimo woli.
Dach wieżyczki jest w kiepskiej formie jak widać i wymagał sporo prac naprawczych, żeby bezpiecznie i skutecznie nakryć go warstwą grubej folii. Poniżej pierwsze zdjęcia króla z wieży.
Plastykową windą na linie konopnej dachówki zjechały w dół w pełnej mgle, gdzie zostały zabezpieczone.
A konstrukcja więźby dachowej przed wzmocnieniem wyglądała mniej więcej tak:
Mgła stanowi nieodłączny element scenografii przedstawień z czasów świetności staruszki - wieży. Może dlatego tak dobrze komponuje się w takim zestawieniu.
Ostatnie sprawdzenia i decyzje przed nakryciem więźby:
No i jest folia na dachu.
18/11/2012
Z bliska wygląda to tak:
W desperacji wynikającej z upływającego czasu, krótkiego dnia etc jak i tego, że nie miałem pełnego dostępu do muru wieży, żeby zamocować folię, zastosowałem patent ze sznurem, do którego powiązałem worki z piaskiem i przesuwając sznurek z workami udało mi się dociążyć folię wokół.
A w tak zwanym międzyczasie rosła górka cegieł do wysuszenia i zobaczenia czy są jeszcze coś warte;)
... no po prostu pięknie :).
OdpowiedzUsuńAle powiedz osochozi z tym efektem vertigo? ..."fekt Vertigo to sposób filmowania polegający na zmianie ogniskowej kamery oraz jednocześnie odległości od filmowanego przedmiotu/postaci. Taki zabieg powoduje zmianę perspektywy tła bez zmiany perspektywy pierwszego planu.
Taki efekt uzyskuje się zazwyczaj poprzez połączenie dwóch odwrotnych czynności: optycznego przybliżania obrazu (zoomowania obiektywem) wraz z jednoczesnym oddalaniem kamery od filmowanego obiektu lub odwrotnie, tj. oddaleniem obrazu obiektywem wraz z dojazdem kamery do obiektu.
Taki trik jako pierwszy zastosował Alfred Hitchcock, który pracując nad "Zawrotem głowy" w 1957 roku, potrzebował wizualizacji tytułowego zawrotu głowy. Wspólnie z operatorem Irminem Robertsem po serii prób wymyślili dwa jednoczesne, odwrotne ruchy. Tytuł filmu po angielsku to właśnie "Vertigo", stąd najbardziej powszechna nazwa, choć funkcjonują również inne: dolly zoom, triple reverse zoom, back zoom travelling, smash zoom, smash shot, vertigo zoom, hitchcock zoom, hitchcock shot, vertigo shot, jaws shot, zido, zolly, telescoping, contra-zoom, trombone shot, push/pull, trombone effect, stretch shot."(http://studiofilmowe.blox.pl/2012/08/efekt-vertigo-pojecie-przyklady-zastosowania.html)
pozdrawiam
Paweł
Tak precyzyjnie o Vertigo jeszcze chyba nie pisano:)Wszystko się zgadza. Kupuję, zwłaszcza, że To właśnie Hitchcock go stosował. Efekt vertigo można uzyskać też aparatem fotograficznym zmieniając nawet samą tylko odległość podczas robienia zdjęcia.
OdpowiedzUsuńA sam efekt Vertigo pojawia się w tym blogu po raz pierwszy nieco wcześniej. Tu link: http://wieza-mieszkalna.blogspot.com/2012/08/vertigo-albo-widok-z-dachu-czyli-jak.html
Tam efekt ten uzyskuje się stojąc na 4-tym piętrze rusztowania wielokrotnie w szybkim tempie odwracając głowę do góry i na dół. Prawdziwy zawrót głowy - czyli vertigo, bo taką też ma definicję to słówko. O ten właśnie efekt mi chodziło w tym wypadku. pozdrawiam.
dodam jeszcze, że mam tzw. lęk wysokości i u mnie efekt vertigo zaczyna działać dość szybko. nawet nie bardzo muszę robić tych operacji: góra - dół;)
OdpowiedzUsuń