wtorek, 10 listopada 2015

śruby, nakrętki i tirfor linowy

09/11/2015

ciana północna wróciła do pionu!
Udało się i Staruszce i nam.
Temat był gruby, jak to w komentarzu określił "sąsiad".
Może właśnie dlatego, że to rzeczywiście była, cyt.: "zabawa z setkami ton". 
Teraz odetchnąłem wreszcie z ulgą, bo najgrubszy, jak sądzę, temat odbudowy zakończył się pozytywnie i ściana północna znowu jest na swoim miejscu.
W całej akcji najważniejsze role zagrały jednak śruby, nakrętki, ceowniki, kantówki drewniane i jak zwykle po raz kolejny niezastąpiony - moje tegoroczne odkrycie - Tirfor linowy.





Okno ściany północnej, po blisko dwustu latach (od kiedy zostało zabudowane w 1853 roku), znów łypnęło okiem w kierunku północnym. Teraz trzeba mu dołożyć jeszcze utraconą krążynę i wszystko znowu będzie jak dawniej.




Tirfor, czyli rugcug, umocowaliśmy na dole ściany, na wysokości krążyny nad parterem. Tam odchyłka od pionu tak naprawdę się zaczynała a jednocześnie ściana była najbardziej oporna. Udało nam się go przepchnąć przez szczelinę pęknięcia tak, żeby naprężony nie uszkodził ściany a już nie daj Boże jakoś ją zdestabilizował. Rugcug, jak się okazało (po raz kolejny) radzi sobie w takich okolicznościach znacznie lepiej niż śruby. Nakrętki śrub zwyczajnie "przekręcają gwint" i nie bardzo da się cokolwiek zrobić.


Rugcug tym razem oparliśmy na przeciwległej, południowej ścianie, kotwiąc rurą stalową (z odzysku) po zewnętrznej stronie muru. 


Po wypionowaniu ściana miała tak duże naprężenia, że ceowniki zaczęły się odginać od poziomu w górę. Śruby dociągające ścianę do pionu też zaczęły się giąć. Wtedy do wszystkich rzędów ceowników (po obu stronach muru) dospawaliśmy płaskowniki stalowe i to usztywniło układ pionujący na czas kotwienia wypionowanej ściany i przemurowania pęknięcia. To był moment krytyczny pionowania po którym zrobiło się już znacznie spokojniej.

 
Tak to pokrótce korzystając z bardzo skromnego zaplecza technicznego udało się spełnić moje tegoroczne marzenie.


Teraz, cała reszta prac związana z odbudową, to tylko kwestia czasu i ciężkiej roboty w kieracie odbudowy;) 
Być może następnym razem uda się zrobić już wszystko;)



24 komentarze:

  1. uff, ulga
    gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  2. No to masz dzisiaj swój dubeltowy dzień niepodległości bo i tę upragniona niezależność od pęknięć wieży :). Miło wiedzieć że Twój włąściwy romans z Wieżą włąsnie sie zaczyna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w rzeczy samej;) to była radość podwójna ...a romans z Wieżą rzeczywiście, wszedł w fazę tzw. stabilizacji:)))
      pozdrowienia!

      Usuń
  3. Pięknie, pięknie!!!
    Ach! cieszę się razem z Tobą. Prawdziwe zwycięstwo :)
    Chyba wypada strzelić na wiwat bąbelkiem szampańskim?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście. Tej "operacji" bałem się zdecydowanie najbardziej ze wszystkich dotychczasowych. Przeszedłem metamorfozę od panicznego lęku przed zwykłym przechodzeniem w okolicy tej ściany po bezpośredni kontakt przy rozbiórce fragmentów gzymsu szczytu muru. Okazało się, że Staruszka Wieża bardzo dba o swój wizerunek. Nic nie chce dać sobie ująć pomimo upływu lat;)
      A tak na serio to udało się uratować kawałek oryginalnego muru za cenę, jak się okazało, niewspółmiernie niską w stosunku do osiągniętego celu. To mnie bardzo cieszy.
      dozoo niebawem, mam nadzieję z wizytą u Staruszka z Bagien

      Usuń
    2. 12 grudnia kończymy oficjalny sezon odbudowy wieży anno Domini 2015. Wtedy chętnie nawiedziłbym Staruszka z Ostaszowickich bagien.

      Usuń
  4. Gratulacje ! Jest moc :) Pozdro !

    OdpowiedzUsuń
  5. faktycznie grubo, szacunek dla Robotnika - choć wyczuwam tu ręke Szefa... Ps127,1 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też Ją wyczuwam.
      budowa jest więc w najlepszych rękach :)

      Usuń
  6. Ufff... Całe szczęście. No to teraz już "z górki" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, można odetchnąć. Wszystkie ściany postawione do pionu, więc faktycznie, teraz, jak kto nie ma lęku wysokości, to jest już z górki ;)

      Usuń
  7. Ogromny szacunek dla pana i pana pracy! Pozdrawiam Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      W związku z tak sympatyczną pochwałą dla mojego szaleństwa przypomniał mi się wiersz Leopolda Staffa "Znad ciemnej rzeki", który to z pamięci wielokrotnie recytowała mi moja babcia, usprawiedliwiając moje życiowe "wyskoki".
      Ja tutaj pozwolę sobie w odpowiedzi zacytować ostatnią strofę:

      "Bo coś w szaleństwach jest młodości,
      Wśród lotu, wichru, skrzydeł szumu,
      Co jest mądrzejsze od mądrości
      I rozumniejsze od rozumu."

      Usuń
  8. Zaglądam tu co jakiś czas i nie mogę się nadziwić! Na początku nie wierzyłem, że się uda, że wieża Cię pokona... a tu masz: sukces za sukcesem. Podziwiam Twoją wytrwałość. Trzymam kciuki za dalsze postępy! Jak to mówią - pełen szacun!

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mogę rzeczywiście powiedzieć, że jest jakiś sukces. Północna ściana, odchylona od pionu, od czterech lat pomrukiwała złowieszczo nad głową. Przez ten cały czas tworzyła atmosferę zagrożenia, które rzeczywiście było taką próbą sił i mogło skończyć się różnie. Musze przyznać, że za każdym razem, kiedy przyjeżdżałem do Dalkowa, pierwsze co, to szedłem zobaczyć, czy ten wisielec jeszcze tam jest. Z wielką ulgą każdorazowo kontestowałem ten moment, że wszystko wciąż jest w porządku. Czasami miewałem taką fazę, że ściana jest jakby bardziej odchylona niż, ostatnio. Teraz, po udanym pionowaniu, temat "oswajania" mamy za sobą. Zrobiło się znacznie spokojniej.

      Usuń