środa, 15 sierpnia 2012

dzieje się!

11-15/08/2012

11/08/2012. 

Pierwszy z czterech dni dopiero co zakończonego wyjazdu do Dalkowa odbył się bez niespodzianek. Jak na pierwszy dzień przystało lało, nie padało! A plany jak zwykle te same - zrobić wszystko!
Blisko trzy tygodnie wcześniej zamówiona w lokalnym tartaku tarcica  do budowy rusztowania była gotowa i teraz trzeba było po nią pojechać. No i trzeba było mieć czym ja przewieźć.


"Po drodze" znalazł się i transport. Mercedes 208D zwany popularnie "kaczką"(produkowany w latach 1977-1995).



Szoferka "kaczki" jest spartańsko wyposażona. Nie ma mowy o bajerach w rodzaju elektrycznie otwieranych szyb. W niektórych egzemplarzach brakuje nawet wspomagania kierownicy. Zestaw zegarów i przełączników ograniczono do minimum. Mój model, ten, do którego właśnie dostałem kluczyki był modelem książkowym. ...i znajdź tu włącznik wycieraczek




Pierwszy raz jechałem takim sprinterem. W strugach deszczu załadowałem tarcicę i wreszcie wyjechałem. I tu pojawił się problem. Właśnie trzeba było włączyć wycieraczki.


Nie mogłem ich zlokalizować a robiło się coraz ciekawiej. 


W klimacie zdisortowanej szyby przedniej przejechałem jakieś 30 km. Nie udało mi się znależć włącznika.


Kiedy oddawałem samochód właściciel mercedesa powiedział mi, że przez jakiś czas też nie mógł. Włącznik był w rączce włączania świateł mijania, trzeba było przekręcić końcówkę rączki od siebie ...może się komuś kiedyś przyda ta wiedza;)


Tarcica dotarła w całości na miejsce.


Resztę dnia i noc padało.

12/08/2012.
Kolejnego dnia opad atmosferyczny ustąpił. Rozpoczęło się więc wielkie przygotowanie do budowy rusztowania - korowanie żerdzi drewnianych. 



Tego dnia po raz pierwszy wszedłem do wnętrza wieży. Nie spodziewałem się niczego dobrego. A tu proszę, oryginalne, ręcznie ciosane schody z XVI w. wciąż tu są. I mają się całkiem nieźle. Okazało się, że poprzedni właściciel zadbał o nie wykonując podbitkę pod więźbą wieżyczki i wyłożył ją folią. Ta niespodzianka zaoszczędziła mi co najmniej tydzień pracy przy konstruowaniu nowej tymczasowej klatki
schodowej.







Chwilę później byłem już na kondygnacji I-wszego piętra, zainstalowałem kołowrotek i mogliśmy rozpocząć budowę rusztowania.




13/08/2012.
Dziesięciometrowe żerdzie, okorowane i zabezpieczone przed korozją wespół z panem Józkiem postawiliśmy do pionu. Do tej pory wydawało mi się, że praca w lesie przy wyrębie to ciężka robota. Stawianie rusztowania zrewidowało moje poglądy na ten temat. Zresztą odnoszę wrażenie, że w ogóle bagatelizowałem trochę temat odbudowy. Nie da się tego zrobić w dwa tygodnie;-) 
Mniejsza jednak o to. Moje podejście do całego tematu jest nieco wybiórcze, mam bowiem wizję skończonej całości i cieszy mnie każdy mały kawałek wykonanej roboty, który do tego końca prowadzi. Reszta jest tylko milczeniem a już na pewno rozwodzić się nad tym nie chcę. Oto dokumentacja i pierwsze efekty:




...była także pewna chwila, której nie zapomnę.... .  Postawiliśmy pierwszą żerdź  i podczas stawiania kolejnej ta pierwsza jednak postanowiła wrócić na swoje pierwotne miejsce. Ryyyyp i się zwaliła na ziemię. Pan Józek (najsilniejszy człowiek z Gaworzyc) zareagował błyskawicznie, odskoczył z linii lotu żerdzi krzycząc ku...a. Ja byłem wtedy wewnątrz klatki schodowej z rękami uwieszonymi przez okno na zewnątrz. Spadająca żerdź zahaczyła o kilka dachówek pociągając je za sobą, wprost na moje zwieszone przez okno ręce. No i dostałem po łapach od wieży dachówkami lecącymi z trzech metrów powyżej. Ała!

14/08/2012.
Nie zniechęciliśmy się jednak. Budowa rusztowania trwa. Kolejny dzień. Doświadczeni już bądź co bądź osiągnęliśmy status PMR - profesjonalnych monterów rusztowań. No a kiedy robota jest profesjonalna, to nie trzeba o niej dużo gadać. Dokumentacja zdjęciowa obroni się sama;-)

To co widać poniżej, to profesjonalny zestaw do montażu drabiny w fazie bardzo wstępnej:

A poniżej już niepowtarzalny, oryginalny egzemplarz drabiny sosnowej gotowy do użycia:


I dalej już tylko ciężka praca;)






I na koniec jeszcze małe co nieco dla miłośników krajobrazu:









 

4 komentarze:

  1. Piotrze, patrzę o oczom nie wierzę!!!! :D kto by pomyślał... :D wspaniale, wszystko wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tak to wszystko czytam, to żałuję, że nie mieszkam bliżej, bo sam bym chętnie w tym pomógł ;). Czekam na dalsze posty :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, ze ten dziennik prowadzisz. Przynajmniej tak Ci pokibicuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A jakie drewniane rusztowanie, stabilne?

    OdpowiedzUsuń