niedziela, 24 lutego 2013

I'm still here!

Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego (http://www.mkidn.gov.pl/) przyznał dotacje w zakresie ochrony zabytków. Chciałbym, aby analiza przyjętego przez to ministerstwo regulaminu (mkidn_regulamin) i niedawno ogłoszonych wyników (mkidn_wyniki) składały się na czytelną, przejrzystą, konsekwentnie realizowaną zasadę. Taką zasadę, która nie budzi wątpliwości w zakresie słuszności podjętych decyzji urzędowych.

Tymczasem im bardziej analizuję poszczególne przypadki, tym mniej to czytelne, przejrzyste i budzi coraz więcej wątpliwości. Kolejny kubeł zimnej wody na głowę wylany!

Nie wiem, czy tak naprawdę załączając linki do stron ministerstwa z regulaminem i wynikami chciałem polecić ich lekturę. Raczej na pewno nie! One są tam tylko dlatego, żeby bezpośrednio zainteresowanym ułatwić dostęp do tak zwanej informacji. Pisząc o zainteresowanych miałem na myśli między innymi moich blogowych sąsiadów; Śledzibowców którzy od niedawna też w temacie dotacji "siedzą" i są, tak jak i ja sam (gdyż wystąpiłem z wnioskiem o dotację w 2012r.) jego bezpośrednimi beneficjentami. Jest jeszcze autor bloga: Śląskie zabytki, który roztacza dość szeroką analizę właśnie tego tematu (te dwa linki szczególnie polecam. Ich lektura daje pełniejszy obraz sytuacji zarówno od strony beneficjenta programu jak i komentatora z branży, że tak się wyrażę). 

Moja konkluzja po lekturze wyników jest smutna. Regulamin określono tak lakonicznie, że ostatecznie nie dziwi fakt iż do jednego worka można wrzucić dotację na renowację obrazu w jednym z kościołów z odbudową zawalonej ściany oporowej w ruinach zamku we Wleniu. Te dwa przykłady potwierdzają tylko, jak szeroki jest wachlarz działań i zakresu, jaki obejmuje priorytet - Ochrona zabytków. Można za pomocą dotacji odbudować zamek od tzw. zera albo w nieskończoność wymieniać dachówki w pałacach, dworach itp.(tu przykładów można by mnożyć) pozwalając jednocześnie tysiącom pereł architektury znikać jak kamfora dotując tych pierwszych kwotami, za które niejednokrotnie można by takie obiekty "uzbroić po szyję". 
Zamek Wleń, to smutny przykład takiego worka bez dna. Od kilku lat otrzymuje dotacje na swoją odbudowę. Został wsparty jak dotąd kwotą, którą w różnych komentarzach określa się na blisko 3 mln złotych (włącznie z przyznaną w minionym 2012r. dotacją. A efekty? Wystarczy wy-googlować. Kilka fot zamieszczam tutaj:

Wleń, Zamek - widok z lotu ptaka
źródło: http://www.umwd.dolnyslask.pl/fundusze-europejskie/aktualnosci/artykul/unijne-dotacje-na-jeleniogorskie-zabytki/

Wleń, Zamek - mur oporowy, który po zawaleniu odbudowano, ale jak!
źródło:http://fortyfikacje.legnica.pl/wlen-zamek.php
 
Wleń, Zamek - mur oporowy w trakcie odbudowy z dotacji.
żródło: wleninfo.pl

Wleń, Zamek - mur oporowy, przekrój.
żródło: wleninfo.pl
 
Przy zamku tym wykonano jeszcze kilka innych prac ale jak stwierdził jeden z komentatorów na: Wleń-info, oburzony zastosowaną technologią odbudowy oraz jej kosztami stwierdził, że: cyt. "Za 2,7 miliona złotych wydanych dotychczas na ratowanie Zamku można wybudować całkiem nowy zamek w stanie surowym i też nie będzie autentyczny."
Cóż jeszcze można dodać do tej oceny. Komentarz jest zbędny.

Z drugiej strony problemu ginących zabytków stoją niestety właściciele prywatni, którzy rzeczywiście w znacznej części nie robią nic i te perły, które są ich własnością nierzadko są rozkradane i bestialsko niszczone jak chociażby przykłady z moich stron rodzinnych jak Zamek w Nieszkowicach czy Pałac w Stolcu. Byłem tam ostatnio jakieś dwa lata temu. O mały włos sam zawału nie doświadczyłem widząc ten agonalny krzyk pięknego, niegdyś, renesansowego zamku i barokowego pałacu. Zgroza! Widok tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Zupełnie jak moja wieża-staruszka. Ona też miała już swoich właścicieli. Najpierw skarb Państwa przez kilkadziesiąt lat systemowo ją gnębił a później na pięć minut przed pierwszym zawałem ją sprzedano. Po raz pierwszy. Pózniej właścicieli było podobno jeszcze trzech. Co właściciel to zawał. Staruszka- wieża kolejnego już nie przeżyje, co póki tu jestem, mam nadzieję nie nastąpi. 
W minionym 2012r wystąpiłem z wnioskiem o dotację do Ministra Kultury żeby ten najdramatyczniejszy stan obecny jak najszybciej poprawić. Niestety staruszka wieża po trzech zawałach póki co nie znalazła wsparcia ministra na dalszą rehabilitację, ale przecież to jeszcze nie koniec świata. Kolejny rok już się zaczął, mnóstwo do zrobienia. Może jak to zwykle bywa będę musiał polegać na opatrzności Bożej i własnych siłach. Może druga połowa albo chociaż końcówka tego 2013 roku będzie szczęsliwsza niż jego początek?
Może zacznę mierzyć czas od końca(if you know what I mean).
Wtedy jeszcze raz będę miał szansę na szczęśliwszy 2013 rok a pocztówka noworoczna stworzona wespół przez gości bloga będzie wyglądała mniej więcej tak;):



A póki co, w tak zwanym międzyczasie wybudziłem się już na dobre ze snu zimowego i za krótką chwilę wybieram się do Dalkowa rozpocząć nowy sezon 2013!
Nowy sezon! nowa motywacja! nowy zapał do działania! ponoć najtrudniej jest zacząć, więc teraz będzie już z górki!  
...z dotacją w tym roku czy bez niej, liczę na to, że teraz na pewno uda mi się zrobić już wszystko.

Hey, you bastards I'm still here!