...chwilowo wolę prezentować wieżę z daleka. póki co widok z bliska jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach. wszystkich, którzy wieży jeszcze nie widzieli trzeba do tego dobrze przygotować.
am wrażenie, że im krótsze dni tym praca w kopalni wre coraz bardziej. To trochę tak, jak zwykle bywa tuż przed deadlinem. Im bliżej tym efekty pracy wymuszane upływającym czasem stają są coraz bardziej widoczne;) Zbliżająca się zima jest taką właśnie substancją zwiększającą szybkość reakcji na pozostały do wykopania gruz. Właśnie zakończony, jedenasty z kolei w roku Pańskim 2013 najazd na wieżę, przyniósł nadspodziewane efekty.
To już druga jesień z Dalkowem. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej jesienna niż rok temu.
Tu odpoczywam.
Polecam "Jesienne liście" - Chet'a Baker'a do posłuchania:
Pogoda, sprzyjając, niewątpliwie przyczyniła się do tego, że udało się zrobić aż tyle.
Prace rozpoczęły się wczesnym rankiem w piątek 18-ego, tuż po tym, jak rozbiłem obozowisko przed wieżą. Choć piątkowa noc była zimowa i temperatura spadła do -2 stopni śpiwór który właśnie testowałem podczas tego wyjazdu zdał egzamin. Kolejna noc była już znacznie cieplejsza.
Tym razem wsparcie miałem szczególne. Staszek i Franek(właściciel najsłynniejszej przyczepy w Dalkowie - z funkcją kiprowania;) narzucili bardzo progresywne tempo.
Capek załadowany po brzegi a nawet ponad burtę z niemałym trudem ale wyjeżdżał z kopalni trzykrotnie podczas tego weekendu.
Zawsze jest trochę pod górę ale capek najwyraźniej zdeterminowany był co najmniej tak jak my tego dnia;)
W piwnicy można już swobodnie rozprostować kości i wygodnie ustawić się do zdjęcia;) ...dokopaliśmy się do ściany zachodniej!
Robi się naprawdę przestrzennie.
Fragment uratowanego sklepienia łukowego z żebrem wzmacniającym będzie wyznaczał kierunek podczas jego od-budowy.
Ostanie wolne dziury w uzębieniu muru cegieł zaczynają się wypełniać. Oceniam, że około 1/3 całego zalegającego w kopalni gruzu to właśnie cegły. Ta wiadomość cieszy zwłaszcza dlatego, że cegły są dobrze wypalone i mocne, co widać najlepiej kiedy podeschną trochę na słońcu.
Pogoda, wbrew zapowiedziom propagandowych tub wciąż sprzyja. Zaświeciło się światło w tunelu i pojawiła się myśl, że może jednak uda się jednak zrobić wszystko jeszcze tego roku; przynajmniej w kopalni gruzu. Nie mogę się doczekać dna. Najwyższy czas już się od niego odbić;)
ierwotnie chciałem ująć treść tego posta w poprzednim ale to jednak inny nieco wątek, więc rozdzieliłem je i tak powstał Skok w czasoprzestrzeń.
A więc kontynuując ...nie
wiem, czy spieszy mi się tak, jak Fred'owi z "Zagubionej
Autostrady"?
W końcu On w tej scenie jest ścigany przez policję. Cel „podróży”
w moim przypadku jest zatem inny. Obraz sprzęgła
życia współczesnego świata wprawiony w takie właśnie
tempo na tle ciemnej
nocy sprawiają, że ten cel jakby uciekał w jeszcze szybszym
tempie. Ja też czasami mam takie wrażenie będąc zanurzony w
kieracie walki w kopalni gruzu;) Pojawiają się jednak obrazy w mojej wyobraźni, które, choć póki co, są bardzo
odległe, to ich renesansowy charakter buduje moją motywację i
przybliża mnie do wyznaczonego celu. Wnętrza Mount Grace Priory w Anglii są blisko tego, jak wyobrażam sobie wnętrza wieży w przyszłości.
Mount Grace Priory, Staddlebridge, Northallerton , North Yorkshire w Anglii. źródło:http://www.flickr.com/photos/glenbowman.
ym razem, wyjeżdżając do Dalkowa w sobotę o 05.00 przeszedłem samego siebie. Zwykle bowiem tak wczesna pobudka, zwłaszcza w sobotę, to dla mnie niemożliwość. A jednak!
Am I deranged?
Tak czy inaczej, skoro świt o 7.00 byłem już zanurzony w kieracie. Sprzęgło życia współczesnego świata diametralnie zmienia moje nawyki i przyzwyczajenia.
Dzień drugi - Dach na zimę.
Żeby nie zniechęcić wszystkich i siebie kolejnymi fotkami z panoramką coraz głębiej sięgających pokładów kopalni w piwnicy(chociaż nie omieszkam poznęcać się nimi nieco później) zacznę jakby od końca albowiem pokrycie dachu papą odbyło się dopiero 06/10 a prace w "kopalni gruzu" wydarzyły się jednak jako pierwsze, tj 05/10. Tyle tytułem wstępu.
Zgodnie z założeniami powziętymi na początku trzymam się technologii wykonywania prac nie wykraczając poza czasy pierwotnych budowniczych wieży. Tak więc kładąc papę na dachu wieży klatki schodowej wyglądałem zupełnie, jak ten Pan z dachówką w ręku (na zdjęciu powyżej). Tyle, że ja dachówkę położyć planuję dopiero w trakcie budowy dachu głównego a stojąc na ostatnim szczeblu drabiny mogłem dosięgnąć do samego króla *1. Efekt końcowy, mój pierwszy, tymczasowy dach kryty papą wygląda mniej więcej tak:
Liczę na to, że tym razem poszło mi nieco lepiej aniżeli poprzedniego roku, kiedy to naiwnie liczyłem na to, że gruba folia uchroni wieżę przed zimą i przetrwa choć jedną burzę. Tak się nie stało, dlatego teraz powrócił temat pokrycia dachu wieżyczki.
źródło: Dictionnaire Raisonne de L'architecture Francaise du XI au XVI siecle (ciekawe opracowanie, dla zianteresowanych link na samym dole wpisu).
O tym, jak ogromną walkę toczę ze sobą wynosząc kolejne wiadra gruzu z kopalni w piwnicy pisał już nie będę żeby zupełnie nie stracić motywacji;) Motywacja do walki z gruzem jest teraz moim drugim po od-budowie największym polem walki. Na tym polu odniosłem właśnie spory sukces. Uświadomiłem sobie, że na to co się dzieje można przecież spojrzeć z zupełnie innego punktu widzenia.
Poza samym odgruzowywaniem dzieją się przecież zupełnie nowe rzeczy. Kolejne stosy cegieł i kolejne, coraz to nowe, partie odsłanianych murów piwnicy, a których jeszcze do niedawna nie było(przynajmniej nie było ich widać) mogę potraktować tak, że oto właśnie wykonałem w ciągu dnia kilkaset cegieł a kolejnego wybudowałem spory odcinek muru piwnicy;)
O, proszę, właśnie wybudowałem podwalinę pod sklepienie walcowe zwane też kolebkowym:
A poniżej słuszny stos cegieł (gotowych do procesu suszenia), które później staną się budulcem wieży:
I na koniec rzut piwnicy w pełnej odsłonie po wydobyciu kolejnej przyczepy pospółki i gruzu:
W piwnicy robi się naprawdę przestronnie. Może do końca tego roku uda się wybudować podwalinę pod całe sklepienie piwnicy i wytworzyć kilkaset kolejnych cegieł za pomocą tradycyjnych, ręcznych technik ceramicznych;)
Czasami wcześniejsze zaniechania powodują, że trzeba cofnąć się naprawdę daleko, żeby ruszyć do przodu. Czuję w kościach, że to daleko jest już całkiem blisko i niebawem ruszę wreszcie z miejsca;)
Król: Słup środkowy spotykany najczęściej w konstrukcji więźby
dachów o kształcie wieżowym, stożkowym, namiotowym czy baniastym, o
który opierają się krokwie. Silnie zespolony ze słupami narożnymi i
przyściennymi za pomocą elementów usztywniających (zastrzały, rygle
itp.). Z reguły wystaje ponad punkt zetknięcia się krokwi i służy do
zamocowania na nim krzyża, chorągiewki wiatrowej lub innego zakończenia.
W niektórych więźbach może przebiegać przez ich całą wysokość, a nawet
być połączony z konstrukcją wieży.
ozytywne w tej orce odgruzowywania, która ciągnie się bez końca, jest ognisko po zmroku. Zasiadam na zydelku i czuję się dobrze. Ten stały element każdego wyjazdu zawsze poprawia mi nastrój. Nie żeby męczyła mnie praca przy wieży - wręcz przeciwnie. Dużo
frajdy daje mi taka forma spędzania wolnego czasu. Jednak odkładanie tematu odgruzowywania do szuflady przez cały miniony rok
nie wzięło się znikąd.
Otworzyłem puszkę Pandory i po bardzo brutalnym zetknięciu się z obrazem
rzeczywistości, otrzeźwiałem i zabrałem się do roboty. Mówią, że nie do
roboty a do pracy, ...że w dzień jest praca a robota to jest w nocy! Ale
jak inaczej można nazwać tę katorgę?! Samo życie!
Widok piwnicy zasypanej gruzem aż po parter może
przerażać. Zaobserwowałem to wielokrotnie. Goście odwiedzający mnie w
Dalkowie
widząc wieżę z zewnątrz zazwyczaj reagują dość entuzjastycznie aż do
chwili gdy spoglądają prawdzie w oczy lub wieży prosto w serce, jak kto
woli;). A że wieża jest staruszką po kilku zawałach, to spojrzenie jej
prosto w serce może, że tak powiem, chwytać za serce. Zbyt
długie wpatrywanie się w serce wieży niestety wciąż jest niebezpieczne,
dlatego ...chwilowo wolę prezentować wieżę z daleka. Niestety, póki co, widok z bliska jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Niejeden z Gości tracąc nerwy mówił,
że przede mną 50 lat ciężkich robót i ze dwie bańki potrzebne na koszty
budowy.
Najbardziej ujęło mnie podsumowanie - że wieża wygląda bardzo
romantycznie:).
Pozostałe komentarze nie dawały już tylu powodów do optymizmu. Kilka takich
obrazów, kiedy obserwowałem nierzadko przerażenie w oczach ludzi i we mnie samym malowały coraz większy dystans do odgruzowywania. Zgodnie więc z moim charakterem, zajmowałem się tylko przyjemnymi sprawami. Karczowałem teren wokół wieży, budowałem rusztowanie i takie tam.
Przy tym drugim miałem zdecydowanie najwięcej satysfakcji.
Teraz, po upływie kilku miesięcy od rozpoczęcia kieratu, czyli krwawicy do kwadratu wnętrze i teren wokół wieży bardzo się zmieniają. Zwały kamieni, stosy cegieł, powoli, mimo wszystko oczyszczają atmosferę.
ps.
Do listy mojej mordęgi z tego wyjazdu dopisuję 2 wywiezione przyczepy gruzu i blisko 300 sztuk cegieł wykopanych w piwnicy i zachodniego narożnika na zewnątrz.