05-07/07/2013
Trochę trwało zanim wreszcie zabrałem się do aktualizacji bloga. Nie tylko dlatego, że ostatni wyjazd zostawił ślad w mojej pamięci na długo - potrzebowałem trochę czasu na wysuszenie ekwipunku i przesiąknięcie nowym optymizmem do działania. Miałem po prostu bardzo dużo spraw do załatwienia u siebie, we Wrocławiu. Tym razem optymizm powrócił po dzisiejszym(28/07) wypadzie do Zamku w Grodźcu (a przy okazji i do Zamku Lenno we Wleniu - tym od dotacji na mury oporowe za miliony, które w niewytłumaczalnym kluczu przyznaje wszystkim już chyba znany Minister).
Kilka wybranych fot wraz z poleceniem odwiedzenia. Zamek w Grodźcu, w przeciwieństwie do Leńskiego(w remoncie, wszystko pozamykane na kłódki), pozostawia bardzo simpaticzne wrażenia. Człek czuje się tam jak w domu a do tego naprawdę jest co oglądać, choć jak zwykle można się przyczepić do tego czy owego;):




Dach nad głową to podstawa, chociaż w praktyce to dach podstawą nie jest. Wieńcząc dzieło staje się jednak jego podstawą. Tak, jak ryba psuje się od głowy, tak dom od dachu. Taka właściwie jest geneza wielkiego pod-upadku wieży. Ostatni wypad do Dalkowa uświadomił mi ponad wszelką wątpliwość, że dach to niezależność, której niezbędnie potrzebuję chociażby ze względu na to, że Dalków nie jest tuż za rogiem ani nawet w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Moje wyjazdy wymagają każdorazowo planowania i przygotowań, w których nie ma miejsca na takie niespodzianki i ograniczenia jak deszczowy weekend. Dlatego właśnie moje plany od-budowy nieustannie się zmieniają, chociaż główny cel tj. od-budowa wieży pozostaje oczywiście niezmienny, nienaruszalny, niezatapialny i niezniszczalny.
Styl renesansu - okresu pochodzenia staruszki wieży, odnosząc się do poglądów filozoficznych odrodzenia przyswoił tym samym antyczne porządki architektoniczne. Architektura tego okresu starała się, w przeciwieństwie do gotyku, okazywać doskonałość świata ziemskiego. Dlatego - choć to moje subiektywne zdanie, wieża ma tak idealne proporcje. Zostały one jednak zaburzone podczas jedynej XIX wiecznej przebudowy, która jak już wiemy zakończyła się w 1851 roku. "Zaburzenie" owo polegało na obniżeniu wysokości dachu głównego. Teraz projekt, wg którego realizuję prace od-budowy zakłada podniesienie tego dachu o ok. 2 metry, do wysokości przywracającej naturalne piękno proporcji staruszki;).
Podobne zjawisko miało miejsce w przypadku innych wież, chociażby jednej z moich ulubionych - wieży w Siedlęcinie.
Dwa zdjęcia do porównania. Pierwsze sprzed przebudowy:
Źródło: Zamki Śląskie, Bohdan Guerquin, Warszawa 1957.
I drugie po przebudowie, prezentujące stan obecny:
Źródło: www.karkonosze.pl
I jak?, która wersja lepsza?
...No właśnie.
Ale nie o tym dachu chciałem mówić tym razem. Nie ta bowiem głowa wieży otrzymała drugi dach. W świetle faktów, które nie dawały mi już żadnej innej racjonalnej możliwości podjąłem się wymiany poszycia dachu wieży klatki schodowej. Prace na wysokościach nie należą do moich ulubionych. Ktoś jednak musiał to zrobić. Sam sobie zdjęcia zrobić nie mogłem więc załączam takie(poniżej), które mniej więcej oddaje atmosferę mojej pracy na więźbie 12 metrów nad ziemią:
Tymczasowy dach (nr 1) nad głową po upływie niespełna pół roku (w tym zimy) nie dawał się już reanimować. Przypadek stał się beznadziejny. Uprzedzano mnie o tym, że tak to się skończy. Na tamtą chwilę jednak, kiedy listopad 2012 roku znikał już za horyzontem a ze wschodu nadciągała wraz z pojawiającym się co rano szronem zima zdołałem zrobić tylko tyle:
Ta rachityczna powłoka przerwała zimę, więc spełniła swoje zadanie.
Jednakże 26 kwietnia 2013r. temat powłoki foliowej wyglądał już nieco gorzej. Rozszarpane wstęgi folii rozdarte i trzepoczące na wietrze robiły raczej słabe wrażenie. Tylko szybki demontaż mógł pomóc wprowadzić trochę ładu w ogólnym bałaganie.
Tak wygląda drugi, tymczasowy dach (nr 2) nad tą samą głową (wieży). Powstawał w atmosferze rozczarowania po doznaniu dotkliwej porażki skutków montażu tymczasowego dachu(nr 1). Po umocnieniu pozostałości folii w warunkach naturalnych, tj bez fizycznego zabezpieczenia, zainstalowałem podbitkę pod papę, którą zamontuję podczas najbliższego najazdu na wieżę. To powinno wreszcie zakończyć moje udręki w kwestii ratowania tego co się da.
Praca w trakcie na rusztowaniu:
i dach klatki schodowej w trakcie budowy podczas inspekcji kolegi z wydziału ochrony środowiska:
I efekt prawie końcowy:
I jeszcze kilka zdjęć. Tym razem już mniej groźnie zapowiadające się zdjęcia okolicy widocznej z poziomu przedostatniego poziomu rusztowania: