wtorek, 18 marca 2014

Wiosenna rozgrzewka


08-12/03/2014

olejny od-początek roku.
Kolejny, już trzeci raz, zamierzam zrobić tym razem już wszystko. Czuję, że koniec tej od-budowy pociąga mnie coraz bardziej, choć wciąż nawet końca początku nie widać. W końcu przecież wciąż jednak sięgam dna. Ten najazd jest chyba wreszcie już tym przełomowym. Po dwóch latach walki! Wciąż z uporem realizuję wszystko po trochu. Chciałbym już wreszcie usiąść przy kominku i napić się swojej ulubionej kawy rozglądając się leniwie przez okno po okolicy;) Ale to póki co nie jest możliwe, więc cieszę się z tego kawałka wolności, który mam a przy okazji ciągle powtarzam sobie - Nie rezygnuj z czegoś tylko dlatego, że to wymaga czasu. Nawet jeśli ten czas jest bliski nieskończoności;)
Zaplanowałem, jak zwykle, znacznie więcej niż w rzeczywistości mogłem zrobić, ale to właśnie jest siłą napędową tej od-budowy.

Domknięcie 4-tego piętra rusztowania było niezbędne do prowadzenia dalszych prac zabezpieczania murów.



Tak to materiał do budowy dostawał się na górę.


Prawie się udało. Rusztowania wystarczyło na tyle, żebym mógł skupić się wreszcie na zabezpieczeniu szczytów murów przez deszczem i wilgocią.


Przy okazji detal nadproża okiennego. Trzeba zachować je od zniszczenia.



Każdy dzień kończy się ogniskiem. Ogniskiem z kiełbasą zwaną ogniskową żywieniową racją wieczorną. Można powiedzieć, że to już rytuał. Ognisko późną jesienią i wczesną wiosną rozgrzewa a latem trochę odgania komary.


A to już kolejny poranek, dzień drugi. Pogoda i słońce po mroźnej nocy jak na zamówienie. Zmarzłem w nocy niemiłosiernie. Wciąż jeszcze wskakując do śpiwora trzeba się porządnie do-zaopatrzyć.


Plan z przytupem na wiosenną rozgrzewkę właśnie się realizuje.
Czyszczenie i zadaszenie murów wyglądało tak:




Czasami cieśle przygotowują sobie konstrukcję wieńcową i więźbę dachową, a prawie zawsze konstrukcję szkieletową, najpierw poza placem budowy, a potem, po sprawdzeniu, je na miejscu zestawiają. Ze względu na to poszczególne elementy są oznaczone wycinanymi ciesielskimi znakami zawierającymi cyfry rzymskie, trójkąty, kwadraty i inne figury geometryczne, które często pozostają widoczne na wewnętrznej stronie konstrukcji szkieletowej. 

Tak to też działo się w przypadku wieży staruszki: 

 


A to już szczyt muru osłonowego. Wypucowany i ogolony z bluszczu. Piękny, nieprawdaż?


A teraz elementy zadaszenia, czyli to, co zajęło kupę czasu i przyniosło taką samą kupę satysfakcji;)









W tak zwanym międzyczasie powstawało pierwsze przęsło rusztowania wewnątrz wieży. Koniec tej liny był w moich rękach. Jak piórko podniosłem żerdź z tej wysokości. Tak to powstała lub podniosła się z gruzów podwalina rusztowania. Dalej poszło już gładko.




W kolejnym międzyczasie załadowały się 4 przyczepy gruzu, który ochoczo wyjechał wzmocnić Dalkowskie drogi. Teraz już chyba jedne z najlepszych w gminie;)



Zadaszenie nabiera kształtów.



I kolejna kiełbasa z ogniska na koniec kolejnego dnia przed kolejną mroźną nocą.


A to już, ...no właśnie, coś na co czekałem baaardzo długo. Teraz będę mógł wreszcie zająć się uszkodzonymi nadprożami i wciąż niedomkniętym dachem klatki schodowej.







Dno naprawdę jest wreszcie pod moimi stopami!
Od teraz wreszcie rozpoczyna się od-budowa.
Jakby to ująć zgrabnie, hmm ...Tegom chciał!