niedziela, 14 kwietnia 2013

3 D - wizja na uspokojenie

Mam naturę huraoptymisty, więc chętnie przyjechałbym do Dalkowa raz a dobrze. Zrobiłbym co trzeba a później już tylko relaks przy kominku. Tylko, że pewnie zmęczenie monotonią pracy, odebrałoby całą radość z realizacji marzenia. Póki co i tak nie ma takich możliwości więc tak się nie stanie. Jestem więc spokojny;) Ale i z dużym samozaparciem zmierzam w kierunku coby tempo przynajmniej nie spadało. A że wciąż w tym kominku jednak nie mogę rozpalić muszę co jakiś czas rozpalać go w wyobraźni; budować tę wieżę wirtualnie, opatrując tę wizję rozwiązaniami, pomysłami jak będę robić to i owo. Raz już pojawił się wpis z tej serii dalekowidztwa, w którym roztaczając wizję z przyszłości karmiłem siebie motywacją. Jasne że nie tylko siebie, ale wszystkich, którzy czytają albo nawet tylko oglądają zdjęcia z tego bloga. Was też muszę motywować, żebyście motywowali mnie;) Te wszystkie wizje wybiegające w przyszłość ukazują nowe problemy do rozwiązania. Mam zatem dwa powody, żeby raz po raz powracać do przyszłości. Jeden to automotywacja a drugi to wyprzedzanie niespodzianek i minimalizowanie błędów.
Zatem proszę - kilka szkiców tego co ma się wydarzyć. Okrojone z detalu i jeszcze kilku elementów ale spokojnie, powoli, wszystko w swoim czasie.



Przede mną problem połączenia obu dachów i elementów z nimi związanych.


Jest też kwestia kominów spalinowych i wentylacyjnych, których problem jest tak wielowątkowy ,że póki co w ogóle nie ma ich na widokach.
 

Od dawna już szukam rozwiązań na ocieplenie tego w sposób, który nie sprofanuje budowli.



Myślę też o odwodnieniu, instalacjach i wszystkim innym, w co budynek musi zostać wyposażony a czego nie chciałbym widzieć na co dzień;)


Jedno wiem już teraz. Wolę nawet nie myśleć, jak będzie wyglądało l'inaugurazione del palazzo!

piątek, 12 kwietnia 2013

I zaczęły się schody

7/04/2013

Czy ktoś z komentujących już może wspominał, że lubi historie prowadzące po nitce do kłębka? Bo ja lubię, szczególnie jak tych nitek jest więcej niż jedna, bo wtedy opowieść staje się “wielonitkowa” i zamiast banalnego kłębka powstaje zwarta tkanina a nawet barwny, pełen zawijasów literacki Arras. 
Ten wyjazd, jak i kilka poprzednich, znowu jest "wielonitkowy". Prowadzi do celu, którym tym razem jest przełamanie impasu i wgryzienie się wreszcie do wnętrza wieży, oczyszczenie z gruzu i zbudowanie kolejnych przęseł rusztowania niezbędnych do wzmocnienia konstrukcji wieżyczki i przekrycie jej nowym dachem. 
Jedna z nitek tego dzieła to opisywana wczoraj walka z Hedera Helix, który muszę częściowo usunąć, żeby ratować spękane mury.
Dzisiaj ten wątek na jakiś czas zamykam takim oto piccola finale:




Ta maź w miejscach cięć to dendromal. Środek zabezpieczający rany cięte, kłute i wszelkie inne po ciosach zadanych w walce.




Prace, rozpoczęte jeszcze wczoraj, dzisiaj wreszcie dały jakiś wizualny efekt. Spod gruzowiska stropów piwnicy i parteru gęsto porośniętego pokrzywami wyłonił się etap prac, których jak sądzę, raczej na pewno nie uda się zakończyć jeszcze tym razem - oczyszczenie wnętrza wieży.


  
Zaczęły się schody. 
Schody których dotąd jeszcze nigdy nie widziałem;) Jeden po drugim niemal wykuwałem je na nowo z bryły zmarzliny gruzu. Wnętrze wieży przez grubość swoich murów, ich wysokość i praktycznie brak dostępu światła dziennego do wewnątrz stwarza warunki zbliżone do panujących w tradycyjnych ziemiankach. Przechowywany w nich np lud może przetrwać nawet do kolejnej zimy. Stąd moja zawziętość w realizacji podjętej decyzji. Nie wiem, czy odkładanie oczyszczania wnętrza na kolejny raz nie będzie tylko marnotrawieniem natchnienia;) a kuć w lodzie będę musiał i tak. Tak czy inaczej etap zbierania się w sobie mam za sobą a lack of beginners sprawił, że schody już mam. Są wykonane z cegły suszonej, zachowały się całkiem nieźle tak więc posłużą jeszcze dobrych parę lat. 
A tak jeszcze a propos tego gruzu to muszę dodać, że nie mogłem już patrzeć na to rumowisko. Zaczęło to wpływać niebezpiecznie na morale jednoosobowej chwilowo załogi od-budowy wieży.


No, i niebezpieczeństwo na chwilę zażegnane.


Temperatura powietrza gdzieś na poziomie +12 stopni Celsjusza a wewnątrz, jak widać wciąż śnieg a zwały gruzu zamarznięte są jak sorbet.




Pomimo tego udało mi się uwolnić z reumatycznego uścisku wilgotnego gruzu fragment muru południowego i pozostałości podłogi parteru. Zostawiłem też trochę na następny raz;)


czwartek, 11 kwietnia 2013

Szkiełko i oko

6-8/04/2013
Prywatnie rozum i doświadczenie, racjonalne i empiryczne podejście do świata nigdy nie były moją mocną stroną. Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu bardzo często aż nadto musiały się takową stawać niestety. Do tego w zetknięciu z polskimi realiami człowiek romantyczny zostaje kompletnie obdarty ze złudzeń i dopiero wtedy staje się ...architektem doskonałym:


Źródło: http://www.grupaarchislawa.pl/

Mój romantyczny sentyment do wieży wobec tego niczym innym niż szaleństwem być nie może, bo przecież nic tu nie ma, wszystko w gruzach. 


Choć ..."czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko"... – fragm. „Romantyczności” A. Mickiewicza, to w tym jednym przypadku szkiełko cieszy moje oko bowiem zainstalowane na murze co najmniej od 2004r. daje obraz rzeczywistości, w której moja wieża ma się dobrze a szkiełko nie pęka i trzyma się bez zmian od dobrych 9 lat. Choć wieża jest w stanie pozawałowym ale zdecydowanie z nadzieją na lepsze jutro.



Po raz pierwszy po odgruzowaniu fragmentu zawału we wnętrzu wieży mogłem z bliska zobaczyć jak się sprawy mają z tymi pęknięciami w murze.

Jeszcze w tym roku rozpoczną się i mam nadzieję zakończą prace naprawy i wzmacniania spękanych murów.

Idzie wiosna!;)

czwartek, 7 marca 2013

Romantyczna historia o bluszczu i wieży

02-04/03/2013

Czy obecny, stan techniczny wieży wynika z nadmiernego rozrostu bluszczu, który uszkodził pokrycie dachu, czego skutkiem było wnikanie wody do wnętrza, dalej zalewanie murów, stropów i spowodowanie ich spękania podczas mrozów aż w końcu zawalenia się? A może tu winien jest ten człowiek. No, ten, który w renesansie go tu posadził. Posadził i niech teraz ma za swoje! Po co sadził pod samą wieżą?! Przecież wiadomo, że korzenie rozsadzą fundamenty. Niech się cieszy, że dopiero teraz się zawaliło a nie wtedy, za jego życia! A zresztą, gdyby myślał trochę perspektywicznie wiedziałby, że to będzie rosło i rosło i w końcu wrośnie w dach, rozwali dachówki a woda dalej zrobi swoje i wieża się rozwali! Wystarczy spojrzeć na inne ruiny. Ci ludzie byli jacyś dziwni, zawsze sadzili bluszcz przy samej ścianie! 

(Hedera helix na Zamku w Kamieńcu Ząbkowickim)
(źródłoWycieczki w kraja

(Hedera helix na Zamku w Świnach)
(źródło: Zamek Świny)
 
(Hedera helix na Zamku Chojnik)
(źródło: Zamek Chojnik)

(Hedera helix na Zamku w Malborku)
(żródło: archiwum własne)

Tak jakby chcieli sobie zaszkodzić. Tylko robactwo i pająki włażą przez okna, ściany ciągle zawilgocone i od tego właśnie popękały. Na pewno! Efekt najlepiej widać na wieży w Dalkowie. I co z niej zostało? Zgliszcza!


(bluszcz w Dalkowie przed rozpoczęciem prac)

A może jednak prawda jest nieco inna?
Może jednak nie jest przypadkiem, że akurat Hedera helix oplata wieżę. Może ci zacofani ludzie średniowiecza i renesansu nie byli aż takim ciemnogrodem? No więc właśnie.
To rzeczywiście człowiek zawinił, że stan rzeczy obecnie jest taki, jaki jest. I to nawet nie ten człowiek sprzed pięciu czy dziesięciu lat. A więc gdzie jest winny?
Ojciec Kazika Staszewskiego, nota bene też architekt napisał kiedyś taki tekst, którym ja posłużę się jako wskazówką do odnalezienia odpowiedzi na to pytanie:

Choć nie ma w kabzie srebra ni złota
Przyda się przecież nasza robota
Dopchamy wreszcie w ktorymś tam roku
Do wojny co to ma być o pokój
Co oszczędzimy to ktoś ukradnie
Idzie składnie jakoś się pcha
Więc wykonajmy plan narodowy
Inżynierowie z Petrobudowy
Kładziemy lachę, niech brzękną szkła
Budowniczowie na 102. 



O rzeczywistych powodach, którymi kierowano się przyjmując takie rozwiązania w renesansie i epokach poprzedzających sporo napisał dr hab. inż. Jacek Borowski, prof. SGGW.
Może zatem garść faktów o tej dobroczynnej działalności bluszczu dla wieży, które postaram się przedstawić esencjonalnie:
- wstrzymywał przez stulecia proces wietrzenia budulca wieży (oczywiście dot. to partii ścian, które porasta), który to proces  powiązany jest w bardzo istotny sposób z dużymi zmianami temperatury i wilgotności oraz bezpośrednim oddziaływaniem promieni słonecznych,
- jego system korzeniowy stanowi b.dobre odwodnienie budynku zbierając, jak tama, wody opadowe spływające w gruncie z wzniesienia znajdującego się vis-a-vis wieży. Jego rozległe korzenie znacząco osuszają grunt wokół budynku, w żaden sposób nie uszkadzając fundamentów wieży,
- bardzo istotne jest również, osłabienie przez warstwę liści, wpływu niszczącego działania bezpośredniego promieniowania słonecznego, które obok wahań temperatury i wilgotności jest głównym czynnikiem destrukcji podłoża - tynku czy cegły (ekspozycja bluszczu południowo - zachodnia),
- chroni przed przegrzewaniem się ścian budynku latem a nadmiernym wychłodzeniem zimą. Latem temp. ściany bez bluszczu nawet o ok 30 stopni wyższa niż ściany z bluszczem. Warto tutaj zauważyć, że wartość współczynnika przewodności cieplnej, po pokryciu ściany bluszczem, może ulec obniżeniu od 3 do 18 %,
- pod warstwą jego liści, mniejszym wahaniom podlega też wilgotność powietrza. "Zielona izolacja" przyczynia się do zmniejszenia amplitudy wahań jego wilgotności. 
Najwyraźniej ochronna funkcja pnącza uwidocznia się w okresie długotrwałych deszczów, kiedy to wilgotność względna powietrza pod liśćmi utrzymuje się na dość wysokim poziomie,
- Hedera helix produkuje znaczne ilości tlenu i wchłania zanieczyszczenia zawierające związki metali ciężkich,
- redukuje wychłodzenie ścian budynku przez wiatr,
- no i wreszcie nie można nie wspomnieć o walorach estetycznych tego pnącza, które dzięki swej fakturze i zmienności w ciągu sezonu wegetacyjnego(zwłaszcza, że jest to roślina wiecznie zielona i wyjątkowo pięknie kwitnąca)uatrakcyjnia budynek wieży. Podkreśla jej monumentalność i dodaje patyny pomimo tego, że wieża jeszcze do dziś była prawie w całości nim porośnięta.
 
Zdumiewający w tych informacjach jest cały aspekt tej symbiozy, stworzonej przez człowieka świadomego swoich działań i posiadającego obszerną wiedzę na temat natury i przyrody. Symbiozy, która w tym przypadku obejmuje relacje współzależności zjawisk świata fizycznego – zarówno nieożywionego, jak i życia – w postaci tego imponującego czterystuletniego egzemplarza.
 

 O dobroczynnych dla wieży właściwościach Hedera helix już wspominałem jakiś czas temu. Dzisiaj rozwinę ten wątek albowiem właśnie rozpoczął się dla niego czas niezbędnej pielęgnacji zgodnie z wytycznymi pozwolenia.
Ogrody późnego średniowiecza i renesansu cechują między innymi harmonia form i ścisłe powiązanie z otaczającym krajobrazem. Są regularne i podporządkowane architekturze. 
Tak też jest w przypadku wieży w Dalkowie a bluszcz jest najlepszym kompanem i świadkiem jej historii. Jest żywym dowodem zadającym kłam wszystkim poglądom o szkodliwym działaniu pnączy na ściany budynku. Piszę to niejako stojąc z sekatorem w rękach przed nim z zamiarem - tu powołam się na zapis z pozwolenia a mianowicie cyt. "...jego częściowego zniszczenia...".
Piszę to również mając świadomość, że tak naprawdę, tylko tam, gdzie bluszcz porasta ściany wieży, jeszcze stoi kompletna, bez katastrofalnych zniszczeń. To tak, jakby bluszcz porastając jej ściany (również od strony wewnętrznej) chciał uchronić je przed zawaleniem obejmując wieżę swoimi pędami.
Paradoksalnie bowiem bluszcz, który przez wieki chronił wieżę przed wieloma niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi teraz, na skutek braku działań przez dziesięciolecia zarówno właścicieli budynku jak i konserwatora zabytków przez swój ekspansywny i od dawna niekontrolowany rozrost uniemożliwia naprawę spękanych murów. Stąd właśnie ten przykry obowiązek, który mam do spełnienia.


Pędy bluszczu na ratunek cokołu wieży.


I jako wsparcie filara ściany pierwszego piętra po zawaleniu się stropów.


Strzyżenie i oczyszczanie bluszczu to dość żmudna praca. Każdy pęd trzeba potraktować indywidualnie, ale efekty widać od razu. 





Po pierwszym dniu pracy po raz pierwszy, od może setek lat, fragment ściany frontowej znów ujrzał światło dzienne.



Dzień drugi zakończył się takim oto rezultatem. Znad okna pierwszego piętra wyłoniło się oryginalne drewniane nadproże. Już niebawem wieża będzie dostępna wokół z wszystkich kondygnacji rusztowania.
W międzyczasie wymieniliśmy też folię przykrywającą dach wieży klatki schodowej na brezent, który mam nadzieję wytrzyma do lata. Wtedy to mam nadzieję wymienić więźbę na nową.



Wieża coraz lepiej wygląda w takim zestawieniu z drewnianym rachitycznym rusztowaniem. Docelowo rusztowanie stanie wokół na zewnątrz i wewnątrz wieży. Wtedy na dobre rozpocznie się naprawa i odbudowa murów i stropów poszczególnych kondygnacji wieży. Ściana frontowa, wyłaniając się spod bluszczu zrobiła wrażenie, jakby dopiero co powstała i tym sposobem mam więcej wieży;) Tegom chciał!
Dzisiaj po raz pierwszy od dwóch miesięcy pojawiło się słońce a z nim świeży zapał i entuzjazm. Dobrze, że tegoroczna zima już powoli odchodzi do lamusa. Dobrze, że bluszcz przez te wszystkie minione lata strzegł wieży pod nieobecność właściciela. Dzięki temu teraz pojawiła się druga szansa na przywrócenie tej niegdyś zachwianej a tak dobrej symbiozy.

niedziela, 24 lutego 2013

I'm still here!

Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego (http://www.mkidn.gov.pl/) przyznał dotacje w zakresie ochrony zabytków. Chciałbym, aby analiza przyjętego przez to ministerstwo regulaminu (mkidn_regulamin) i niedawno ogłoszonych wyników (mkidn_wyniki) składały się na czytelną, przejrzystą, konsekwentnie realizowaną zasadę. Taką zasadę, która nie budzi wątpliwości w zakresie słuszności podjętych decyzji urzędowych.

Tymczasem im bardziej analizuję poszczególne przypadki, tym mniej to czytelne, przejrzyste i budzi coraz więcej wątpliwości. Kolejny kubeł zimnej wody na głowę wylany!

Nie wiem, czy tak naprawdę załączając linki do stron ministerstwa z regulaminem i wynikami chciałem polecić ich lekturę. Raczej na pewno nie! One są tam tylko dlatego, żeby bezpośrednio zainteresowanym ułatwić dostęp do tak zwanej informacji. Pisząc o zainteresowanych miałem na myśli między innymi moich blogowych sąsiadów; Śledzibowców którzy od niedawna też w temacie dotacji "siedzą" i są, tak jak i ja sam (gdyż wystąpiłem z wnioskiem o dotację w 2012r.) jego bezpośrednimi beneficjentami. Jest jeszcze autor bloga: Śląskie zabytki, który roztacza dość szeroką analizę właśnie tego tematu (te dwa linki szczególnie polecam. Ich lektura daje pełniejszy obraz sytuacji zarówno od strony beneficjenta programu jak i komentatora z branży, że tak się wyrażę). 

Moja konkluzja po lekturze wyników jest smutna. Regulamin określono tak lakonicznie, że ostatecznie nie dziwi fakt iż do jednego worka można wrzucić dotację na renowację obrazu w jednym z kościołów z odbudową zawalonej ściany oporowej w ruinach zamku we Wleniu. Te dwa przykłady potwierdzają tylko, jak szeroki jest wachlarz działań i zakresu, jaki obejmuje priorytet - Ochrona zabytków. Można za pomocą dotacji odbudować zamek od tzw. zera albo w nieskończoność wymieniać dachówki w pałacach, dworach itp.(tu przykładów można by mnożyć) pozwalając jednocześnie tysiącom pereł architektury znikać jak kamfora dotując tych pierwszych kwotami, za które niejednokrotnie można by takie obiekty "uzbroić po szyję". 
Zamek Wleń, to smutny przykład takiego worka bez dna. Od kilku lat otrzymuje dotacje na swoją odbudowę. Został wsparty jak dotąd kwotą, którą w różnych komentarzach określa się na blisko 3 mln złotych (włącznie z przyznaną w minionym 2012r. dotacją. A efekty? Wystarczy wy-googlować. Kilka fot zamieszczam tutaj:

Wleń, Zamek - widok z lotu ptaka
źródło: http://www.umwd.dolnyslask.pl/fundusze-europejskie/aktualnosci/artykul/unijne-dotacje-na-jeleniogorskie-zabytki/

Wleń, Zamek - mur oporowy, który po zawaleniu odbudowano, ale jak!
źródło:http://fortyfikacje.legnica.pl/wlen-zamek.php
 
Wleń, Zamek - mur oporowy w trakcie odbudowy z dotacji.
żródło: wleninfo.pl

Wleń, Zamek - mur oporowy, przekrój.
żródło: wleninfo.pl
 
Przy zamku tym wykonano jeszcze kilka innych prac ale jak stwierdził jeden z komentatorów na: Wleń-info, oburzony zastosowaną technologią odbudowy oraz jej kosztami stwierdził, że: cyt. "Za 2,7 miliona złotych wydanych dotychczas na ratowanie Zamku można wybudować całkiem nowy zamek w stanie surowym i też nie będzie autentyczny."
Cóż jeszcze można dodać do tej oceny. Komentarz jest zbędny.

Z drugiej strony problemu ginących zabytków stoją niestety właściciele prywatni, którzy rzeczywiście w znacznej części nie robią nic i te perły, które są ich własnością nierzadko są rozkradane i bestialsko niszczone jak chociażby przykłady z moich stron rodzinnych jak Zamek w Nieszkowicach czy Pałac w Stolcu. Byłem tam ostatnio jakieś dwa lata temu. O mały włos sam zawału nie doświadczyłem widząc ten agonalny krzyk pięknego, niegdyś, renesansowego zamku i barokowego pałacu. Zgroza! Widok tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Zupełnie jak moja wieża-staruszka. Ona też miała już swoich właścicieli. Najpierw skarb Państwa przez kilkadziesiąt lat systemowo ją gnębił a później na pięć minut przed pierwszym zawałem ją sprzedano. Po raz pierwszy. Pózniej właścicieli było podobno jeszcze trzech. Co właściciel to zawał. Staruszka- wieża kolejnego już nie przeżyje, co póki tu jestem, mam nadzieję nie nastąpi. 
W minionym 2012r wystąpiłem z wnioskiem o dotację do Ministra Kultury żeby ten najdramatyczniejszy stan obecny jak najszybciej poprawić. Niestety staruszka wieża po trzech zawałach póki co nie znalazła wsparcia ministra na dalszą rehabilitację, ale przecież to jeszcze nie koniec świata. Kolejny rok już się zaczął, mnóstwo do zrobienia. Może jak to zwykle bywa będę musiał polegać na opatrzności Bożej i własnych siłach. Może druga połowa albo chociaż końcówka tego 2013 roku będzie szczęsliwsza niż jego początek?
Może zacznę mierzyć czas od końca(if you know what I mean).
Wtedy jeszcze raz będę miał szansę na szczęśliwszy 2013 rok a pocztówka noworoczna stworzona wespół przez gości bloga będzie wyglądała mniej więcej tak;):



A póki co, w tak zwanym międzyczasie wybudziłem się już na dobre ze snu zimowego i za krótką chwilę wybieram się do Dalkowa rozpocząć nowy sezon 2013!
Nowy sezon! nowa motywacja! nowy zapał do działania! ponoć najtrudniej jest zacząć, więc teraz będzie już z górki!  
...z dotacją w tym roku czy bez niej, liczę na to, że teraz na pewno uda mi się zrobić już wszystko.

Hey, you bastards I'm still here!




środa, 9 stycznia 2013

Szczęśliwszego Nowego Roku 2013 !


Tak się simpaticznie złożyło, ...że zwiedzający wieżę taką to pocztówkę noworoczną wespół stworzyli a ja akurat znalazłem się we właściwym miejscu i czasie. Aparat też był pod ręką i jest:


Takoż więc wszystkim życzę: Szczęśliwszego Nowego Roku 2013!
Chociaż już teraz wiem, że dla bardzo wielu z nas wcale taki nie będzie, ale cóż, zawsze trzeba mieć nadzieję, że teraz może być już tylko lepiej!
... i że w tym roku już na pewno uda się zrobić naprawdę wszystko;)

ps. 
Moim sąsiadom z Dalkowa, którzy jak i ja czekają na rozpoczęcie prac budowlanych przyłączy wody i kanalizy do naszych budynków rychłego spełnienia tegoż faktu życzę, zwłaszcza, że właśnie rozpoczął się proces uzyskania pozwolenia na budowę!
Niech ten rok będzie rokiem plagi pozwoleń;) ...takich zrealizowanych.